Faktyczna przyczyna wyginiecia
Mauritius był rajem nie tylko dla gołębi.Jego bardzo bogate poszycie sprawiało, że był także rajem dla świń. Spośród wszystkich zwierząt, sprowadzonych tu przez holendrów, ryjące w ziemi świnie wywarły na gnieżdżące się na ziemi ptaki najbardziej niszczący wpływ. Świnie nie tylko stanowiły konkurencję w zdobywaniu pożywienia, ale rozprzestrzeniając się na wyspie mogły zakłócać stare jak świat wzorce godowe i rozrodcze. Oto dogłębne wyjaśnienie tragicznego wyginięcia wielkiego dodo. Świnie siały spustoszenie wśród gatunków, żyjących na wyspie. Nie mogąc chować młodych na ziemi, starzejąca się populacja dodo przeniosła się na wybrzeże i ograniczyła do małych wysepek. Odosobnione i starzejące się dodo zapadły w niepamięć. Dzisiaj ptak dodo otoczony jest podziwem, chociaż to wymarły gatunek. Często przecież nawet używa się określenia „martwy jak dodo”. W rzeczywistości ptak ten był gatunkiem ponadprzeciętnym, doskonale przystosowanym do środowiska. Jego jedynym bakiem był zwykły niedobór liczebności, poza tym nie mógł znieść agresji nowo przybyłych zwierząt. Dalsze dzieje dodo budzą szczególne kontrowersje. Wielu naukowców zastanawia się, czy przybyli na Mauritiusa Holendrzy rzeczywiście zmietli z powierzchni ziemi pokaźnego dodo. W 1662 roku, czyli sześćdziesiąt cztery lata od odkrycia wyspy przez Holendrów kolejny rozbitek wyładował na Mauritiusie. Przemierzył on wyspę wzdłuż i wszerz, ale nie spotkał już żadnego ptaka o nazwie dodo. Głodny i zmęczony zawędrował na maleńką wysepkę, odciętą wodami przypływu. Tam właśnie natknął się na ostatnią kolonię, widzianą przez człowieka. W latach siedemdziesiątych siedemnastego wieku, osiemdziesiąt lat od chwili odkrycia gatunek dodo należał już do przeszłości. Dlaczego tak się stało? – w oparciu o mylące szkice objaśniano to tym, ze dodo był po prostu nieporadny, gruby i stanowił łatwy lup, jako ofiara – ot, nieudany całkowicie gatunek. Holendrzy tylko przypieczętowali jego nieunikniony los. Trudno wymagać, aby szkice ptaków były idealnie zgodne z rzeczywistością, chociaż, gdyby ktoś naprawdę się postarał lub chciał się postarać, mogłyby takimi być.